niedziela, 21 września 2014

!!!

Dużo myślałam o tym blogu. Był przestój w postach, ale i również w komentarzach i wszystkim z tym związanym. Zastanawiam się, czy naprawdę nie usunąć tego bloga. Wydaje się jakby moja praca nad nim nie miała jakiegokolwiek sensu. Tym bardziej, że brakuje mi również weny. Trochę trudno podjąć mi decyzję, gdyż uwielbiam tworzyć, pisać, blogować. Stąd pytanie do tych, którzy jakimś cudem się tu znaleźli: PRACOWAĆ DALEJ czy USUNĄĆ BLOGA?

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XIX

Dziewczynie nagle zginęły sprzed oczu wszystkie kolory, pojawiła się szarość, zaraz później ciemność. Przeplatała się z mgnieniami jasnego, rażącego światła. Poczuła odruch wymiotny i chwilę potem odpłynęła, opadając, niczym kłoda na podłogę. Rostocki natychmiast rzucił się na pomoc najcenniejszej zawodniczce.
- Wstawaj, Kinga! Obudź się! - Poklepywał po twarzy, oblewał wodą. Po krótkim czasie dziewczyna wróciła do siebie. Chwiejnym krokiem podeszła do biurowego krzesła, chwilę potem jak na tronie się na nim rozkładając. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała, tym bardziej, że przed swoim wyjazdem Norbert obiecał, że nic złego mu się nie stanie. Kinga wiedziała, że to nie był przypadek. Znała swojego brata i wiedziała, że zgodził się na coś, na c nie powinien.
- W jakim szpitalu mogę go znaleźć? - Rostocki mimo swojego groźnego wyrazu twarzy był tak naprawdę człowiekiem o wielkim, złotym sercu. Aby nie trzymać dziewczyny dłużej w niepewności, podał jej wszystkie potrzebne dane. Stwierdził nawet, że jest w stanie pokryć część kosztów dojazdu do Wrocławia, gdzie Norbert się znajdował. Po uzyskaniu wszystkich potrzebnych informacji z płaczem wybiegła z pokoju nauczycielskiego. Nie widziała już gdzie ucieka. Na dziedzińcu wpadła na Fabiana. Chłopak stał jak wryty bacznie ją obserwując. Sam był w szoku widząc ją w takim stanie. Nie odzywali się.. Chłopak po prostu zrzucił torbę z pleców i mocno ją przytulił. Oddał jej swoją kurtkę, bo była ubrana w szorty i klubową koszulkę z krótkim rękawkiem.
- Kinia, co się stało? - próbował wyciągnąć z niej choć jedno słowo, bo dotychczas słyszał tylko szloch.
- Mój brat.. - rzucała co kilka sekund tak, jakby chciała podzielić zdanie na kilka osobnych wyrazów. - Miał wypadek.. - Fabiana opanował szok. Nie wiedział, co powiedzieć, jak się zachować. "Wszystko będzie dobrze."? Wątpliwe, żeby ktokolwiek w to wierzył w trudnej sytuacji.
- Pojadę z tobą do niego. Już, teraz, zaraz, dziś. - W tym momencie poczuł gwałtowne szarpnięcie za kaptur polarowej bluzy.
- Ty z nią pojedziesz? - Tak, Błażej. Miał wyczucie.. Wiedział, kiedy nastanie najbardziej nieodpowiedni moment, żeby zaraz się pojawić. Nie liczył się z nikim. Zawsze miał, co chciał i co chciał, to miał. Pępek świata, zapatrzony w siebie egoista, pozornie dobry i miły chłopak. - Ja cię do niego zabiorę. - Zwrócił się do zapłakanej Kingi. Namieszał jej w głowie. Wpatrywała się w nich obu z niedowierzaniem. Była w tak trudnej sytuacji, a oni jeszcze mieli czelność teraz ze sobą rywalizować?
- Z żadnym z Was nie pojadę! - wybuchnęła i ruszyła w stronę internatu. Fabian ruszył za nią, kiedy Błażej, jakby niewzruszony, stał w miejscu i z założonymi rękoma czekał, bo wiedział, że dziewczyna i tak wybierze jego.
- Pojedziesz ze mną. - rzucił bez zastanowienia.
- Idę do Agaty. Chcę po prostu się u niego znaleźć i, szczerze mówiąc, mam gdzieś, z którym z Was czy z kimkolwiek się tam pojawię.
Biegła. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach mieszkania. W natychmiastowym tempie się w nim znalazła i od razu natknęła się na Agatę, trzymającą w ręku kubek z parującym napojem. Widok zapłakanej przyjaciółki wywołał okropne zdumienie..
- Norbert.. Jest w stanie krytycznym w szpitalu we Wrocławiu. Miał wypadek. - Gorący napój w jednej sekundzie wylądował na panelowej podłodze a kubek roztrzaskał się na miliony mikroelementów. Agata zdążyła tylko złapać opadającą szczękę. Jej oczy zaszkliły się. Stała jakby wryta, sparaliżowana. Chyba nie docierało do niej to, co usłyszała. Frustracja mieszała się z niedowierzaniem na jej zmęczonej, bladej twarzy. Było źle, a wyszło jeszcze gorzej. Usiadła na sofie i ukryła twarz w dłoniach. Kinga przysiadła obok.
- Musimy do niego jechać.
- Czym? Nie mam prawa jazdy.. Obiecał mi, że będzie na siebie uważał. Nie chciałam, żeby tam jechał. Na pewno wpakował się w jakiś głupi pomysł..
- Rostocki zaoferował, że pokryje koszty wyjazdu. Wyjeżdżamy dziś. Błażej nas zawiezie..

Kilka chwil później Agata czekała już z walizką na dziedzińcu szkoły. Błażej również tam był. Kinga w pośpiechu natknęła się jeszcze na Fabiana. Nie chciała z niczego mu się tłumaczyć, zamieniać z nim ani słowa. On jednak nie mógł pozwolić sobie na wyjazd bez jakichkolwiek wyjaśnień. Spotkali się w bramie.
- Kinga.. - usłyszała za swoimi plecami. Mimo wszystko odwróciła się.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Jadę z Błażejem. Możemy się przyjaźnić, ale nic więcej. Nie mam czasu na zakochania... Najlepiej, jeżeli do czasu powrotu dasz mi święty spokój... - burknęła, po czym zarzuciła opadający szalik z powrotem na szyję i gniewnym, pewnym siebie krokiem ruszyła w stronę samochodu.
- Mów co chcesz. I tak będę na ciebie czekał... - szepnął sam do siebie i czekał tak długo, aż pojazd Błażeja zniknął mu z oczu.

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

Już dawno po Sylwestrze, a Agata nadal nie mogła wyrzucić z głowy obrazka smutnego pożegnania. Musiała się jednak pozbierać. Wróciły do internatu i pełną parą ruszały z nauką. Kinga grała już doskonale, Agatę jednak męczyła sprawa wyjazdu i transferu do Bełchatowa.
Kinga od samego przyjazdu otoczona była rówieśnikami. Kto by pomyślał, że zazwyczaj cichutka, wstydliwa, niewyróżniająca się z tłumu dziewczyna będzie tematem wielu rozmów i pożądania w liceum? Nigdy nie wychodziła przed szereg, bała się odezwać, nie podnosiła głowy, wstydziła się. Może to pobyt w domu dziecka miał na to wpływ. Mimo wszystko dało się zauważyć, że coś okropnie się w niej zmieniło.

                                                         ********************

- Kinga! Wstawaj! - Przecierając oczy, dziewczyna zauważyła rozczochraną współlokatorkę. Zaczęło się. Koniec słodkiego leniuchowania. - Spóźnisz się na trening! - Dziewczyna podniosła się z łóżka szybciej, niż się na nim położyła. Wpadła do łazienki, wzięła prysznic, ubrała się. Szybko zjadła śniadanie przygotowane wcześniej przez Agatę, a gdy już miała chwytać za klamkę zdała sobie sprawę, że przyjaciółka nadal paradowała w szlafroku.
- A ty nie wybierasz się na zajęcia? - Postanowiła na chwilę się zatrzymać i zamartwić o Agę, gdyż ta nie wyglądała za dobrze. Była blada, a sińce pod jej oczami stawały się z minuty na minutę coraz bardziej niepokojące.Wyglądała tak, jakby wszystko straciło dla niej jakikolwiek sens. Utrapiona, zaniepokojona, smutna, niczym porzucona. Coś było na rzeczy, tym bardziej kiedy zdawało się, że nic do niej nie dociera. - Halo? Nie idziesz na zajęcia? - Trochę już zirytowana Kinga musiała ponowić pytanie.
- Nie mam już tam nic do roboty... - odparła zrezygnowana po chwili namysłu. Siedząc przy kuchennym blacie, podparła twarz dłonią i z utęsknieniem wpatrywała się w piękny wschód słońca. Kindze opadły ręce. Przysiadła obok.
- Czyś ty zwariowała? Dziewczyno, co ci jest?
- Wyjechał... - nie odwracała i nie spoglądała na dziewczynę siedzącą obok.
- Aga.. - nabrała w płuca ogrom powietrza i po chwili z ulgą je wypuściła. Poprawiła swoją pozycję na krześle. Złapała przyjaciółkę za rękę, co automatycznie przywołało spojrzenie Agaty. - Kochanie, ja muszę uciekać na trening, ale obiecuję Ci, że kiedy z niego wrócę wymyślę coś, żeby na twoją twarzyczkę wrócił uśmiech, okej? - W odpowiedzi zauważyła delikatny aprobatywny ruch głową.

Właśnie odbywał się mecz treningowy między dziewczętami trenera Rostockiego. Kinga nie miała dziś dobrego dnia. Nie trafiła ani razu w pięciu sytuacjach "sam na sam" z bramkarzem, potykała się o własne nogi. W pewnym momencie w drużynie wzbudziły się szepty. Dotyczyły Rostockiego. Właśnie rozmawiał z jakimś mężczyzną w czarnym garniturze i płaszczu. Obaj nie mieli ciekawych wyrazów twarzy. Rozmawiali niedługą chwilę, po czym natychmiast do pokoju nauczycielskiego poproszono Kingę. Dziewczyna od razu spostrzegła, że coś jest na rzeczy, że coś jest nie tak, że coś się stało. Zastała mężczyznę siedzącego w wygodnym, skórzanym, czarnym fotelu, jakby tkwiącym w głębokim zamyśleniu.
- Co się dzieje, trenerze? - rozpoczęła zaniepokojona, nie dając tym samym możliwości wciśnięcia słowa Rostockiemu.
- Ferens, nie mam dobrych wieści.. - Dziewczynie od razu przyszło do głowy, że na pewno firma odrzuciła wysłany wcześniej wniosek o nowe stroje dla szkoły.
- Słucham?
- Kinga. - mężczyzna podniósł się z siedziska i jedną ręką oparł się o blat jasno drewnianego biurka. Kiedy mówił do niej po imieniu było wiadomo, że stało się coś o wiele gorszego. - Chodzi o ciebie. Właściwie o twojego brata...
Kinga pobladła. Czyżby dziś było najgorszym dniem jej życia? Czy mogło stać się coś jeszcze? Dzień jeszcze dobrze się nie zaczął, a tu już same negatywy.
- Co z moim bratem? O co chodzi?
- Przyjechał tu prawnik twojego brata. Chciał z tobą rozmawiać, ale fakt, że znajdujemy się w szkole...
- Mógłby mi trener w końcu powiedzieć co stało się mojemu bratu?! - Wybuchnęła.
- Twój brat miał poważny wypadek. Znajduje się w szpitalu w stanie krytycznym..

środa, 23 lipca 2014

Rozdział XVII

- Chyba sobie żartujesz! - Ponowny szok sprawił, że Krystian zachłysnął się ością.
- Kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?! - Agata nie powstrzymała złości. Wybiegła z jadalni dziękując za posiłek. Zatrzymała się na zewnątrz. Nie zabrała kurtki, szalika. Czuła tylko na swoich policzkach zamarzające powolutku łezki. Zyskała kogoś, żeby go stracić? Siedziała na progu kilkanaście minut, śnieg nadal padał, marzła coraz bardziej. Spoglądała na samotnych ludzi, wolno przechadzających się chodnikami, życzących jej spokojnych świąt. Przecież już za jakiś czas miała czuć się tak samo. Nagle przyszedł jej do głowy nadal czekający w Bełchatowie kontrakt. W tej samej chwili otuliła ją ciepła kurtka. Nie należała do niej. To Norbert wyszedł i ukradkiem starał się przywrócić uśmiech jej pięknej twarzy.
- Mam tak po prostu pozwolić Ci wyjechać? - Nie spuszczała wzroku z migoczących na niebie gwiazd nawet, gdy chłopak objął ją.
- Przecież wrócę, skarbie. - Patrzył w to samo miejsce na niebie, co ona. Po chwili oparła głowę o jego bark. - Dlaczego się boisz?
- Boję się o ciebie. O siebie. O nas.
- Zapewniam Cię, że cokolwiek by się nie działo będę cię kochał. Dla mnie jesteś najważniejsza. Z tobą, tak naprawdę, jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. - Jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. - Chodź do domu, bo jest zimno. Jeszcze mi zamarzniesz. - Zaciągnął ją za rękę do mieszkania.
                                                             Kilka dni później.
Święta dobiegły końca, podobnie jak czas beztroskiego leniuchowania i objadania się resztkami dań. Agata i Kinga wracały do Poznania dopiero po Sylwestrze. Dziś nadszedł czas na wyjazd Norberta. Cała rodzina odprowadziła go na lotnisko. Trudno sobie to wyobrazić. Stali w miejscu, gdzie zazwyczaj kończy się każdy związek, w miejscu gdzie zakochani muszą się rozstać, nie wiadomo na ile, czy w ogóle dojdzie do ponownego spotkania. Obejmował ją mocno tak, jakby miał nigdy nie wrócić. Ich wspólną chwilę psuły tylko proszący o zdjęcia i autografy fani Norberta. Tak, był rozpoznawalny i nie odmówił nikomu.
Chwilę potem Agata odprowadziła go pod sam samolot. Nie ukrywała łez. Chłopak starł dłonią jedną spływającą po jej policzku.
- Już czas? - podniosła głowę, mieniącymi się oczkami. Jej źrenice zmniejszyły się, białka zaczerwieniły, tęczówka wydała się bardziej widoczna, mimo późnej już pory.
- Nie płacz, kochanie. Przecież wrócę. Nie umiałbym cię zostawić. - Sam próbował powstrzymywać szloch. Widać było, że dziewczyna naprawdę nie jest mu obojętna.
- Nie umiem powiedzieć ci "do widzenia".. Nie chcę.
- Nie musisz. Zobaczysz, że spotkamy się już niedługo. - Chwycił ją delikatnie za podbródek po czym podniósł go, by spojrzeć w szklane, świecące oczka. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Zapamiętaj to na zawsze. Dzieciaki z takim życiem jak moje kochają tylko raz. Ja wybrałem ciebie. Czekaj na mnie cierpliwie. Obiecuję ci, wrócę. Wtedy już zawsze będziemy razem. Nie żegnajmy się, skoro mamy zobaczyć się za chwileczkę. - Delikatnie się uśmiechnął i otarł mokre policzka ukochanej. Wydawało jej się, jakby czas na chwilkę się zatrzymał. Do głowy przyszła jej myśl, że może widzi go ostatni raz? Kto wie? Nie chciała wypuszczać go z uścisku.
- Panie Norbercie, samolot zaraz startuje. Proszę zająć w nim miejsce. - przerwała jedna ze stewardess, która wyszła po niego na życzenie samego pilota.
- Kocham Cię. Czekaj na mnie. - Spojrzał jej głęboko w oczy. Zapiął kurtkę pod samą szyję i ruszył w stronę samolotu. Szedł nie odwracając się. Agata nie wiedziała gdzie się podziać. Samotna, zmarznięta, owinięta ulubionym szalikiem Norberta, zapłakana czekała na ostatnie machnięcie ręką na "do widzenia". Chłopak stał już w progu olbrzymiej maszyny.
- Proszę poczekać! Dajcie mi chwilę! - wykrzyknął biegnąc w stronę dziewczyny. Wszyscy pasażerowie znaleźli się w oknach, bacznie obserwując ujmujące zachowanie zakochanych. Niejedni ocierali łezki wzruszenia. Agata nie wiedziała co się dzieje. Chłopak po prostu podbiegł i mocno ją pocałował.
- Głupku, co ty robisz? Samolot zaraz startuje. - była w szoku.
- Musiałem to zrobić. Ale wyleciałbym stąd z nieświadomością na jeden temat.
- O czym Ty mówisz?
- Ty będziesz dla mnie tą jedyną. Ale czy ja dla Ciebie? Chcę spokojnie stąd wylecieć.. - jego oczy mieniły się tysiącem kolorów.
- Nie chcę nikogo innego. - Odparła.
__________________________________________
Rozdział krótki i po długim czasie. Wybaczcie. :)
Czytasz? Skomentuj. :)

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział XVI

- Nie chciałam budzić was w nocy. Co on tu robi?? - Nie ukrywała zdenerwowania.
- Nie musisz się denerwować. Już wychodzę. Uznajmy, że to nie miało miejsca. Cześć, Kiniu. - po prostu wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Już jutro dziewczęta miały jechać do Poznania na okres świąteczny. Kinga natychmiast ruszyła do sypialki spakować swoje rzeczy, nie odzywając się do przyjaciółki ani słowem. Agata nigdy nie odpuszczała, więc rzuciła torby z zakupami pod szklany stolik i ruszyła za koleżanką.
- Znowu to robisz. - usłyszała zaraz po otwarciu ciemnowiśniowych drzwi.
- Tobie o co chodzi?
- Znowu zachowujesz się jak moja matka. Kiedy odpuścisz? - niemal krzyczała, nerwowo wrzucając ubrania do walizki, wcale ich nie składając.
- Opowiesz mi jak to było? Chwila po chwili? Chcę wiedzieć jak doszło do tego, że tu nocował.. Nie wiesz jaki on jest? Nie słyszałaś od innych dziewcząt z naszego roku?
- Nie odezwę się do ciebie ani słowem. Nie licz na to! - Tym skończyła, uciekając z pokoju.

I faktycznie. Dziewczęta nie odezwały się do siebie ani razu. Śniadanie, kilkugodzinny przejazd pociągiem, kilkaset kilometrów odbyło się w milczeniu. Nawet pod domem Krystiana i Michaliny nie zwróciły na siebie uwagi. Michalina przywitała je z wielkim utęsknieniem. W końcu nie widziała ich przez prawie pół roku. Jak się później okazało Norbert również był już w domu i rozgadywał się z Krystianem. Opowiadał o wyścigach, Włoszech, samochodach i prawie zemdlał widząc swoją ukochaną w progach rodzinnego domu. Jak najszybciej potrafił podbiegł, uniósł ją na rękach i czule pocałował. Mina obojga rodziców była nie do opisania. Znieruchomieli, dech zatrzymał się w ich piersiach, a żuchwy opadły.
- A, bo jeszcze nic nie wiecie.. - podrapał się po głowie, nadał obejmując dziewczynę drugą ręką. Kinga tylko złapała się pod boki cichutko chichocząc. - Tak więc, mamo, tato. Agatę już znacie. Przedstawiam wam ją teraz jako swoją ukochaną. - Słysząc wyznanie przybranego syna, Krystian podniósł się z miejsca i klaskał.
- Brawo, synu! - poklepał go po ramieniu, kiedy matka nie powstrzymywała swojego wzruszenia.
- Brawo, syneczku. - nareszcie dokończyła, nie wstrzymując szlochu.

Minęło kilka dni. Dziewczęta nadal się do siebie nie odzywały. Grzecznie pomagały przy świątecznych przygotowaniach, przypominając sobie w duchu stare, dobre czasy. Michalina wyczuwała napięcie między nimi. Wolała jednak nie ingerować, bo wiedziała, że same sobie poradzą. Przecież nie mają już 5 lat. Wtedy jednak wszystko wydawało się prostsze....
Nadszedł magiczny wieczór, wigilia. W całym domu pachniało świeżo ściętym świerkiem, pięknie przystrojonym lampkami i bombkami we wszystkich kolorach. Domowy kominek również ustrojono świerkiem. W jadalni stał biało zastawiony stół. pod obrusem świąteczne sianko, w tle delikatnie muskająca uszy kolęda. Na szafkach czekały pieczone pierniki, za oknami wydawałoby się, jakby padający śnieg nie miał końca. Wszędzie obecna była cisza, miłość, ciepła atmosfera, a oczekiwanie pierwszej gwiazdy wydawało się nie kończyć.
- Jest! - Norbert oderwał się od okna na widok wyczekiwanego na niebie jasnego punkcika, prawie wylewając ciepłe kakao na opierającą się o niego Agatę. Zatrzymał się na chwilę przy rozświetlonej choince,trzymając za rękę swoją ukochaną. - Jesteś piękna.. Dziękuję, że jesteś. - Zachowywał się, jakby nie obchodziła go krzątanina wokół wigilijnego stołu, tak, jakby nic, oprócz niej, nie miało znaczenia. Kinga co rusz spoglądała na nich z lekką zazdrością, jednak nie chciała dać po sobie tego poznać. W końcu cała rodzina zasiadła do kolacji, poprzedzając to łamaniem opłatka. Wszyscy złożyli sobie życzenia. Dziewczęta podeszły do siebie na końcu. Spojrzały sobie w oczy, roniąc przy tym łezkę.
- Chcę Ci życzyć.... Boże, wybacz mi, proszę, Kinia. - rzuciła, niemal łamiąc biały wafel w dłoni. - Będzie dobrze? Nie chcę świąt bez ciebie. - Reszta rodziny wpatrywała się w nie, jak w obrazek, bacznie obserwując całe zajście.
- Wesołych świąt, kochanie. - Uściskała mocno utęsknioną przyjaciółkę. - Nie umiem długo się na Ciebie gniewać.
Uroczysty posiłek odbywał się w spokoju, miłej i rodzinnej atmosferze, jednak czuć było, że zaraz wydarzy się coś magicznego. Kinga spoglądała na zastawione puste miejsce. Wtem do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Któż to może być? - Michalina poderwała się z krzesła, muskając szybko kąciki ust serwetką. To, co zobaczyła w progu zwaliło ją z nóg. Zaraz wprowadziła niespodziewanego gościa do jadalni. Agata stanęła jak wryta, widząc.... swoją matkę.
- Cześć, córuś. - Wszystkim ukazała się niska postać, schludnie ubrana, uśmiechnięta. Dziewczyna była w szoku. Nie potrafiła w tej chwili zebrać myśli. Ojciec Agaty odszedł po krótkim czasie od adopcji.  Agata delikatnie ucałowała matkę, po czym przedstawiła swojego ukochanego. Kobieta ucieszyła się i po krótkiej rozmowie zasiadła do stołu.
Z czerwonego barszczu unosiła się para. Kapusta z grzybami smakowała wyśmienicie, pierogi z kapustą również. Krystian zajmował się obrabianiem wigilijnego karpia.
- Muszę wam jeszcze coś powiedzieć.. - Przerwał ciszę Norbert, co jednak nie przerwało przeżuwania ryby przez ojca.
- Jeszcze coś przed nami ukrywałeś? - Michalina klasnęła w dłonie, uśmiechając się pod nosem.
- Zaraz po świętach wyjeżdżam do Włoch... - posmutniał.
_____________________________________
Czytasz? Skomentuj. :)

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział XV

Dziewczyny długo rozmawiały o zaistniałej sytuacji w życiu Kingi. Na szczęście pięknym porankiem wyczekiwała ich sobota. Nie musiały wcześnie wstawać na treningi, robić ogromnych zakupów. Agata ćwiczyła do potencjalnego wyjazdu do Bełchatowa, a Kingę nadal obejmowało zwolnienie lekarskie. Ciągle jednak wracała do sił. Co jakiś czas odwiedzał ją Rostocki. Tymczasem nadchodził przepiękny czas świąt Bożego Narodzenia. Od czasu wypadku rodzice Kingi odwiedzali je co kilkanaście dni. Należało się pakować i wrócić na okres świąt do Poznania. Norbert również został tam zaproszony.
Dziewczyny doprowadziły pokój do stanu normalności i każda zajęła się sobą. Agata zabrała się za rysowanie. Lubiła to robić, ale nigdy nie mogła znaleźć na to czasu. Kinga poczuła w swojej kieszeni delikatne wibracje i usłyszała swoją ulubioną melodyjkę. Spojrzała na zamazany odciskami palców wyświetlacz starej Nokii. Zdziwiła się widząc na nim połączenie od Fabiana.
- Nie jeden, to drugi... - westchnęła po chwili odbierając słuchawkę. Usłyszała znany i lubiany przez siebie głos. Jak na razie, jednak, nie chciała z żadnym z nich wiązać większych planów.
- Cześć. Tu Fabian. Masz jakieś plany na przyszły tydzień? - chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Niezręczna chwila. Natychmiast przypomniała sobie o świątecznym wyjeździe do rodziców. Miał odbyć się już jutro.
- Niestety. Wybacz. - już była bliska odłożenia telefonu.
- Szkoda. - Ton chłopaka w sekundę zmienił się z radosnego na widocznie przygnębiony. - Ale mam prośbę. Zarezerwuj dla mnie jakiś wolny termin.. - Zgodziła się, pożegnała i rozłączyła, gdzieś w środku zastanawiając się, czy dobrze zrobiła tak "chłodno" traktując chłopaka, który, z resztą, też nie był jej obojętny. Uważała go za bardzo dobrego przyjaciela. Może za kogoś o wiele ważniejszego?
Wieczorem Kinga zawitała na trening Rostockiego, a Agata spotkała się z Norbertem. Rostocki szczerze ucieszył się na widok swojej ulubienicy. Dość długo rozmawiali o jej powrocie do sportu na pełnych obrotach. Nie nalegał, nie naciskał, nie wywierał presji, a wręcz przeciwnie. Dziewczyna zauważyła, że trener polega na niej, ale również się o nią martwi.
Resztę wieczoru miała spędzić samotnie. Postanowiła, że nie będzie całą noc się nudzić, dlatego w drodze powrotnej wypożyczyła swój ulubiony film.

                                                                   ~~~~~~~~~~

Słońce już dawno schowało się za horyzont, zostawiając ciemne niebo pod wodzą księżyca. Naścienny zegar wskazywał godzinę 21:30. Wkładając płytę do odtwarzacza, Kinga usłyszała irytujące pikanie mikrofali, która właśnie zakończyła pracę. Czym prędzej pomknęła otworzyć urządzenie, by wyciągnąć ciepły popcorn i pozbyć się denerwującego odgłosu. Oparła się o blat szafki, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w stronę startową filmu, popijając ciepłą herbatą. Chwilę później leżała już rozłożona na sofie, pakując białe kulki do ust. Usłyszała pukanie do drzwi. Pomyślała, że to najprawdopodobniej Agata wróciła z randki z Norbertem.
- No wejdź! - Krzyknęła nie chcąc ruszyć się z kanapy. Światło w mieszkaniu było zgaszone, więc dziewczyna nie mogła rozpoznać twarzy postaci stojącej w progu.  - No, wejdź. - Pospieszyła. Poczuła na swoich barkach ciepły, delikatny dotyk męskich dłoni.
- Witaj, piękna. - Dziewczyna mimowolnie uniosła kąciki swoich ust.
- Błażej? - odwróciła się, nie mogąc powstrzymać zaskoczenia. - Co ty tu robisz?
- Wpadłem w odwiedziny. Przeszkadzam?
- Skąd wiedziałeś, że będę w domu?
- Mamy przerwę przedświąteczną.. Oglądasz mój ulubiony film! - Przerwał. - Zielona Mila. Uwielbiam go!
- Ja również. - Utkwiła wzrok w ekranie.
- Mogę się przyłączyć? - Spytał nieśmiało, zdejmując kurtkę. Dziewczyna popatrzyła na niego przez moment.
- Pewnie. - Starała się ukryć niechęć. Usiedli wygodnie, jednak już po połowie filmu Kingę obejmowało silne ramię chłopaka. Sama sobie dziwiła się, że na to pozwoliła.
- Słuchaj.... - Kinga otwarła zmęczone oczy. - Ostatnio, kiedy pytałem Cię, czy dasz mi szansę, po prostu uciekłaś. Nie wiem, jak miałem to odebrać?
- Nie chciałabym wiązać się z nikim, żeby wszystko pozostało tak, jak jest.
- Nie rozumiem... - zmarszczył brwi i pytająco spojrzał na opierającą się o jego bark dziewczynę.
- Boję się. Po prostu... - Błażej nie odpowiedział na to ani słowem. Zmiótł tylko palcem kosmyki włosów z jej czoła, po czym delikatnie je pocałował.
Około godziny 9 rano Kinga otwarła oczy. Jej głowa zajmowała kolana chłopaka. Tak, Błażej zasnął na jej kanapie. Sama nie mogła uwierzyć, że na to pozwoliła, z drugiej strony jednak nadal nie napatrzyła się w jak uroczy sposób on śpi. Podnosił jedną brew i nadal się uśmiechał. Wydawało się, jakby był niesamowicie zadowolony z obecności tutaj. Dziewczyna podniosła się delikatnie, by nie zbudzić chłopaka. Postanowiła porozmawiać z nim dopiero, gdy on sam otworzy oczy. Pobiegła do łazienki, umyła się, ubrała w świeże rzeczy. Gdy z powrotem zawitała w salonie, gorący, ciemny napój stał już na stoliku.
- Cześć, piękna. - Wymamrotał leniwie przecierając oczy. - Wybacz...
- Nie ruszajmy tego tematu, tak będzie najlepiej. - Uśmiechnęła się, by nie wystraszyć chłopaka. Wspólnie dopili kawę, porozmawiali jeszcze chwilę.
- Dziękuję za miły wieczór. Jeszcze raz proszę, wybacz. - Oparł się o drzwi wejściowe.
- Zapomnijmy o tym.. - przeczesała roztargane włosy.
- W takim razie do zobaczenia. - Trzymając dłoń na klamce poczuł podobny nacisk na nią z drugiej strony drzwi. Otwarły się, a w nich, jak wmurowana, stanęła Agata z dwoma torbami zakupów.
- O, nareszcie wstaliście. Co tu się działo?! - Nie mogła powstrzymać oburzenia.
__________________________________________
Rozdział specjalnie zadedykowany mojej upartej Martynie. <3
Czytasz? Skomentuj :)

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XIV

Przez krótką chwilę wpatrywał się w nią bez opamiętania. Dziewczyna z trudem odparła jego "ataki", delikatnie odsuwając go.
- Chyba troszkę się zapędziłeś. - poczerwieniała. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji, sytuacji bez wyjścia. Mętlik w jej głowie stale się powiększał. Obaj go spowodowali. Problem był również taki, że sama nie wiedziała czego chciała. Przynajmniej nie na tę chwilę.
- Masz rację, wybacz. - Zawiedziony opuścił głowę. Zaraz jednak odzyskał humor. - W tym miejscu poznałem jedną dziewczynę. Dawno...
- Co się z nią stało? - Kinga była widocznie zainteresowana opowieścią chłopaka.
- Poznaliśmy się przypadkiem i równie przypadkiem się rozstaliśmy. Przeprowadziła się z rodzicami do Stanów. Nigdy więcej się już nie widzieliśmy, później kontakt się urwał.
- Jak miała na imię?
- Magda. Ale żyje się dalej. W każdym razie jest to dla mnie magiczne miejsce. Kiedy zauważyłem Cię pierwszym razem, od razu wiedziałem, że może coś między nami być. Chcę się z Tobą przyjaźnić, ale nie tylko. Nie ukrywam tego, że jesteś dla mnie ważna i najpiękniejsza. - Dziewczynie zaparło dech w piersiach, może dlatego, że usłyszała takie słowa po raz pierwszy. Robiło się ciemno, bo przecież dzień stawał się coraz krótszy.
- Robi się coraz chłodniej. Proponuję przejść się na gorące kakao lub herbatę. Co Ty na to? - Udało jej się zgrabnie ominąć nieodpowiedni dla niej temat.
- Jestem za.
Na mieście, mimo mrozu czas mijał nieubłaganie szybko. Rozmowa, zdawało się jakby nie miała końca. Ani się spostrzegli, kiedy zegar ratuszowy wybił godzinę 22. W kieszeni dziewczyny rozbrzmiał głośny dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu ukazało się "Pulpecik". Sam telefon od niej zwiastował kłopoty. Kinga odebrała.

Agata: Gdzie Ty się podziewasz? Wiesz, która godzina?!
Kinga: Wiem, mamo.
Agata: Nie denerwuj mnie. Naprawdę przesadziłaś. Kiedy będziesz?!
Kinga: Już się zbieramy. Nie denerwuj się, mamo.
"Połączenie zakończono..."

Agata lubiła mieć nad wszystkim kontrolę. Zawsze starała się być mamą dla Kingi i nigdy nie spuszczała z niej swojej opieki. Poznały się w sierocińcu. Takie zdarzenia zbliżają ludzi. Od tamtego czasu przyjaźnią się. Skoro dziewczyna zadzwoniła to trzeba było wracać mimowolnie do domu.
Błażej odprowadził Kingę pod same drzwi. Rozmawiali jeszcze chwilę. Na pożegnanie i w podziękowaniu za miły wieczór dziewczyna pocałowała go w policzek.
- Czy.... mam jakąś szansę? - zająkiwał się w otuleniu niezręcznej ciszy. Chwilę tę przerwało gwałtowne otwarcie drzwi przez współlokatorkę. Kinga odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała jak podziękować koleżance za wyratowanie z tej sytuacji.
- Muszę uciekać. Wybacz. Spokojnej nocy. Dziękuję za dziś. - Pożegnała go ciepłym uśmiechem, a on odprowadził ją wzrokiem do momentu zamknięcia drzwi. Oparła się o ścianę obok i zamykając oczy chciała zobaczyć, czy rzeczywiście dobrze robi. Przed oczami stanął jej cały dzisiejszy wieczór. Delikatnie zarumieniła się, a uroczy uśmiech mimowolnie sam wpłynął jej na twarz.
- Coś do niego czujesz.. - z amoku wyrwał ją spokojny głos złapanej pod boki i opartej o równoległą ścianę przyjaciółki.
- Co Ty mówisz? - oburzona ruszyła do okna po drodze rzucając swoją torebkę na kanapę. Chwilę później dało się słyszeć trzask o skórę kanapy. Twarzą wylądowała na niej Kinga. - To jest strasznie skomplikowane...
- Co masz na myśli?
- Fabiana znasz? Sama mówiłaś jak wyglądał szpital. Fabian był, Błażeja nie było...

                                                              W tym samym czasie....
- Dasz jej spokój, rozumiesz?! - krzyczał brutalnie waląc pięścią w szklaną ławę, co chwila podnosząc się z miejsca na znak zbulwersowania. - Ona jest moja!
- Zmieniłeś się, gościu. Przyjaźniliśmy się. Nie pamiętasz tego? Teraz chcesz mi wtłuc za to, że zakochałem się w najpiękniejszej dziewczynie, z którą nawet nie jesteś. Zgłupiałeś, człowieku.. - nie dawał się sprowokować i ze stoickim spokojem w oczach nie spuszczał wzroku ze stojącego rówieśnika.
- Dzwoniłeś do niej kilka razy, kiedy ja z nią byłem. Robisz to specjalnie. To źle się dla ciebie skończy, jeszcze sam zobaczysz!
- Nie strasz. Nie boję się. A walczył o nią będę.
- Niech ona wybierze. Ten, z którym będzie jako pierwsza, ten wygrywa.
- Miłość na wyścigi? - stuknął kolegę palcem wskazującym w spocone czoło, co dodatkowo podniosło mu ciśnienie. - Daję jej po prostu wolną rękę... - zakończył.
- Fabian, trzymaj się od niej z daleka! - Wyszedł głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
_________________________________
Czytasz? Skomentuj! :)